sobota, 27 lipca 2013

Hogwart'owe perypetie- część VI

- Nie przyjdzie nawet na obronę przed czarną magią?- zapytał Conrad.
- Musi przyjść. Przecież to jej ulubiony przedmiot- odpowiedział Mark sam nie wiedząc, czy wierzy w swoje słowa.
Minęła już połowa lekcji historii magii. Profesor Binns ociągając się realizował temat zajęć, kołysząc tym samym uczniów do snu. Wszyscy oprócz Marka i Conrada spali na swoich ławkach lub siedzieli podpierając głowę dłońmi, gapiąc się bezwiednie w jeden punkt.
- Może powinniśmy do niej pójść?- zaproponował Conrad.
- Co ty stary, oszalałeś? Zapomniałeś, że nie mamy wstępu do dormitorium dziewcząt?- zapytał zdziwiony Mark.
- Ach tak...- Conrad zwiesił głowę. Obaj trwali w milczeniu aż do końca zajęć. Każdy z nich myślami był przy Harriet, która od incydentu w pokoju życzeń nie wychodziła z dormitorium. Nikt nie wiedział, co z nią jest. Ileż to razy wyczekiwali w pokoju wspólnym, by zaczepić którąś dziewczynę i zapytać o Harriet. Żadna z nich nie potrafiła im jednak nic konkretnego powiedzieć. Jedynie Sarah-dziewczyna, z którą ich przyjaciółka mieszkała zdradziła im, że praktycznie całe noce przesiaduje na parapecie okna i zdarza się też, że tam zasypia. Mark i Conrad sami nie wiedzieli, czy uznać to za prawdę, czy za zwyczajną plotkę. Takie zachowanie nie było podobne do Harriet.
Kiedy usiedli w klasie obrony przed czarną magią Conrad wyczekująco patrzył na miejsce Harriet pod oknem jednak po chwili do klasy wszedł nauczyciel, a ostatni promyk nadziei zgasł. Po skończonych zajęciach obaj Gryfoni zerwali się ze swoich miejsc i bez słowa skierowali się do wieży. Mieli zamiar zostawić rzeczy i pójść do profesor Mcgonagall. Jeszcze nie wiedzieli, w jaki sposób miałaby im pomóc, ale coś im podpowiadało, że może ona wiedzieć więcej, niż ich dwoje razem wziętych.
Podali hasło (skrzat domowy) i weszli do salonu. Zostawiwszy rzeczy w dormitorium, zeszli na dół z zamiarem skierowania się do pokoju nauczycielskiego, gdy nagle usłyszeli głosy i odruchowo schowali się za fotelami:
- To niewiarygodne Minerwo. Po prostu nie do pojęcia. Nigdy o czymś takim nie słyszałam.
- Ani ja, odkąd żyję, to pierwszy taki przypadek, jaki widzę Sybillo.
- Co z tym teraz zrobić?
- Czekać, tylko czekać. Wszystko rozstrzygnie się w sobotę.
- Musimy być przygotowani.
Nauczycielki właśnie wyszły z dormitorium dziewcząt i kierowały się ku wyjściu. Minęło kilka minut zanim do Marka i Conrada doszło to, co przypadkiem usłyszeli. Najgorsze było to, że nic z tego nie rozumieli, wiedzieli natomiast jedno- nie wydarzy się nic dobrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz