wtorek, 23 lipca 2013

Hogwart'owe perypetie- część IV

Harriet przebudziła się i od razu spojrzała na stojący przy łóżku zegarek.
- Cholera, już 7:45, spóźnię się na śniadanie- przeklęła w duchu i zerwała się z łózka. W pośpiechu czesała niesforne kasztanowe włosy i wkładała na siebie szkolną szatę. Wreszcie zbiegła po schodach i wpadła do Wielkiej Sali. Przyjaciele machali do niej ze stołu Gryfonów. Zawstydzona faktem, że wszyscy się na nią gapią, czym prędzej usiadła między Conradem, a Markiem.
- Gdzieś ty była?- zapytali jednocześnie.
- Zaspałam- powiedziała dziwnym głosem.
Chłopcy spojrzeli na nią podejrzliwie.
- No co się tak patrzycie?- prychnęła pogardliwie i spojrzała w swój talerz. Był tak wypolerowany, że ujrzała w nim swoje odbicie. Miała podkrążone oczy i blade policzki. Widząc to natychmiast podniosła głowę siląc się na uśmiech.
- No gdzie to śniadanie? Jestem niesamowicie głodna, mówię wam- zapewniła z taką radością w głosie, że Mark i Conrad wymienili między sobą spojrzenia. Wiedzieli, że coś jest nie tak...
Harriet za nic nie zdradziłaby im, dlaczego wygląda, tak, jak wygląda. Przecież od tak nie opowie im o koszmarach, które dręczyły ja niemal co noc od przeszło tygodnia. Nie chciała ich martwić. Zresztą w sumie nie miała czym. To był tylko wytwór jej nadmiernie wybujałej wyobraźni. Tak przynajmniej próbowała się pocieszyć.
Nagle wszystkie głowy odwróciły się ku stołowi nauczycieli. Harriet nigdy nie szła za tłumem, więc dalej zagłębiała się w swoich przemyśleniach. Słysząc jednak głos dyrektora Dumbledore'a uniosła wzrok.
- Drodzy uczniowie, zapewne zachodzicie w głowę, dlaczego zaprzątam wam umysły przed śniadaniem. Jest coś, o czym muszę powiedzieć, zanim jedzenie zaćmi wam mózgi. Wczoraj w nocy, w pokoju Ślizgonów miał miejsce wybryk, który wymaga ukarania...
Cała trójka skamieniała.
- ... ktoś wymazał cały pokój złotą farbą, nie szczędząc przy tym inwencji twórczej i wyobraźni- tutaj większość Gryfonów wybuchnęła śmiechem, wieści szybko się rozchodzą- domyślam się- ciągnął Dumbledore- że było to spowodowane ostatnim meczem. Nie przedłużając,  odejmuję Gryffindor'owi 20 punktów- Conrad mógłby przysiąc, że Dumbledore spojrzał na niego- i dodaję 10 za oryginalny i twórczy pomysł- uśmiechnął się dyrektor, który nie wyglądał na zagniewanego.
- Nie zgadzam się...- wrzasnął ktoś ze stołu Ślizgonów.
Prefekt, z którym Harriet, Mark i Conrad zetknęli się ostatniej nocy  wstał.
- Nie zgadzam się, by odejmować domowi tylko 20 punktów, a dodawanie 10 za jakiś tam "oryginalny i twórczy pomysł" to dopiero idiotyzm.
Wszyscy zamarli na swoich miejscach. Nikt jeszcze nie sprzeciwił się dyrektorowi.
- Jak śmiesz...- Mark zerwał się z miejsca, zanim Conrad i Harriet przejrzeli jego zamiary- jak śmiesz się tak wyrażać...
- Haha- zaśmiał się ironicznie Thomas, zmierzając w stronę Marka- skoro tak się mi sprzeciwiasz, to pewnie twoja robota.
- To już nie powinno cię obchodzić. Należało się wam- wycedził Mark, zbliżając się do Thomasa.
- Ale przegraliście...- prefekt niemal zaśmiał się Markowi w twarz- nędzni z was gracze, skoro nie umieliście sobie poradzić ze zwykłym tłuczkiem...
Drużyna Gryfonów poruszyła się na swoich miejscach, wydając pełne oburzenia okrzyki.
- Jesteście ofermami- zakpił Thomas.
Tego już było za wiele. Mark wyciągnął różdżkę i właśnie w tej samej chwili Conrad i Harriet rzucili się, by go przytrzymać.
- Dość...- krzyknął dyrektor, a jego głos odbił się echem po Wielkiej Sali- odejmuję Slytherin'owi i Gryffindor'owi po 10 punktów za te nierozsądne zachowanie.
Słysząc to cała trójka wyszła z sali. Jakoś przestali być głodni.

1 komentarz:

  1. Nie ma to jak fair play na boisku. No ale cóż się dziwić.
    Wróciłam by czytać, nie zawsze mam czas, więc nie jestem na bieżąco ale będę się starać.
    Dzięki za komentarz na na moim blogu ;)

    OdpowiedzUsuń