sobota, 20 lipca 2013

Hogwart'owe Perypetie - część II

Rozczarowany Conrad musiał przerwać rozmyślania, gdyż oto stanęli przed wejściem do pokoju wspólnego Ślizgonów:
- Masz to hasło?- zapytała Harriet.
- Mam zapisane, karteczka jest w którejś kieszeni...- wyszeptał Mark, gorączkowo macając wszystkie kieszenie w szacie.
- Wiecznie przygotowany- mruknęła Harriet spoglądając na przyjaciela zza czeluści peleryny.
- Mam- triumfalnie zawołał Mark.
- Ona na pewno tam będzie?- zapytał milczący dotąd Conrad.
- Tak, przecież obiecała zabezpieczać teren. Poza tym po ich ostatnim popisie... Daj spokój, jak mogłaby mi odmówić?- Mark wydawał się pewny swojej racji.
- Taa... Któż mógłby ci odmówić? Ten twój urok osobisty...- ironicznie zaczęła Harriet.
- Cicho, wchodzimy- przerwał Conrad, chcąc uniknąć kolejnej sprzeczki tego wieczoru.
Pospiesznie zrzucili z siebie pelerynę, Mark podał hasło i weszli nieco niepewnym krokiem do pokoju Slytherinu. Było zupełnie pusto, a zimne kolory i panująca w pokoju atmosfera dodatkowo przyprawiały o ciarki.
- Przecież miała tu być...- powiedział Mark.
Nagle dwie dłonie zakryły mu oczy i przesłodzony głosik wyśpiewał:
- Zgadnij, kto to misiu pysiu...
- Evelyn- Mark odwrócił się i porwał ją w objęcia. Gdy zaczęli namiętnie się całować, Harriet i Conrad nieśmiało spoglądali na nich spode łba. Mark już od roku chodził z Evelyn- o rok starszą od niego Ślizgonką. Przyjaciele nie uważali tego związku za dobry pomysł, gdyż dziewczyna zwyczajnie wykorzystywała Marka, zdobywając drobnymi czynami jego zaufanie i wyprowadzając w pole, z którego, jak twierdził Conrad, może już nigdy nie wrócić.
-Ekhem...- odważył się odchrząknąć Conrad- moglibyśmy zaczynać?
- Jasne- powiedział Mark, odrywając się w końcu od Evelyn- czuję się tutaj, jak u siebie w domu. Ludzie- czym chata bogata...
Mark, Conrad i Harriet natychmiast porwali spray'e i oddali się swojej inwencji twórczej, nie omieszkując się przy tym wykrzykiwać różnych obelg i nie szczędząc okrzyków zachwytu nad swoimi dziełami.
- Nigdy nie zapomnicie ostatniego meczu- powiedział Mark, celując sprayem w sufit- odechce się wam faulować naszych zawodników.
Mark, który był bramkarzem w drużynie Gryffonów nie mógł wybaczyć Ślizgonom tego, w jaki sposób wygrali mecz. Korzystając z taryfy ulgowej u Snape'a drużyna Ślizgonów zaczarowała wszystkie tłuczki tak, by ścigały pałkarzy drużyny przeciwnej. Zaplanowali całą akcję tak dokładnie, że w całym zamieszaniu nikt nie zauważył, że szukający Ślizgonów brutalnie sfaulował szukającego Gryfonów i złapał znicza. Mecz musiał się zakończyć. Sam Mark nie wyszedł z tego bez szwanku. Siniak, który pojawił się na przedramieniu, kiedy oberwał tłuczkiem, chcąc ratować pałkarzy wciąż dawał mu się we znaki. 
"ODWET" napisała wielkimi literami Harriet na przeciw kominka, śmiejąc się w głos, gdy Conrad malował karykaturę Snape'a na sąsiedniej ścianie. 
- Jesteś szalony- oznajmiła przyjacielowi.
- Do usług- Conrad wykonał ukłon.
- Długo jeszcze?- zapytała ich znienacka Evelyn, patrząc łakomym wzrokiem na Marka. Harriet i Conrad już prawie zapomnieli o jej obecności. 
- Skończyłem- powiedział Mark- nie domyją tego długo. P
- Albo wcale...- rozmarzyła się Harriet.
Pokój wyglądał, jakby wybuchła w nim bomba ze złotą farbą. Spray'e, które dostali od Emily były niezmywalne dla wszystkich, którzy nie znali na nie sposobu. Chcąc zetrzeć mazidła nauczyciele i uczniowie zwykle używali rozmaitych zaklęć. Nikt nie wpadłby na to, że do starcia ich ze ścian wystarczyła zwykła woda.
- Idziemy?- zapytał Conrad patrząc na zegarek- zaraz wszyscy wrócą z uczty.
- Misiaczku, już idziesz?- zaświergotała Evelyn- Przecież jeszcze nawet nie...
- Cichutko kochanie- powiedział Mark, kładąc jej palec na ustach- jutro też jest dzień.
Cała trójka okryła się peleryną i przerażeni ilością czasu, jaka im pozostała wyszli z pokoju wspólnego. Nie spodziewali się, kto stanie im na drodze.

1 komentarz:

  1. Ślizgoni jak zwykle jadą na specjalnej taryfie ulgowej. Masz tak krótkie rozdziały, że ciężko coś więcej napisać po za tym, że miło się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń